B.: – Kiedy zbliżała się sobota, zaczynałam czuć przerażający smutek. Dziwne, bo przecież zwykle cieszymy się z weekendu. Dzięki terapii zrozumiałam, co mnie boli. Mąż nigdy nie pytał, czy mam ochotę na seks. Od ponad 20 lat po prostu mówił mi, że idziemy do łóżka, i mrugał okiem. I potem robiliśmy to, nawet jak byłam przeziębiona, w złym humorze albo zwyczajnie nie chciałam.
– Nie umiałam nazwać tego zgwałceniem, mimo że często straszył: “Jak mi nie dasz, pójdę do innej”. Przemocy fizycznej nie używał, ale czułam się z tym coraz gorzej. Uprawiałam z nim seks w sobotni wieczór, a pół niedzieli płakałam – opowiada B.
H., dziennikarka, robiła “to” z poczucia obowiązku. Przecież trzeba. Zawsze wtedy, kiedy on ma ochotę. “Na tym polega małżeństwo”, powiedziała jej własna matka, gdy H. skończyła 18 lat. Zakodowała.
G., prowadząca dom mama trójki synów, usłyszała: “Jak nie będziesz ze mną sypiała, to nie będę dawał pieniędzy na rodzinę”. Więc sypiała.
M., agentka nieruchomości, była nie tylko przez męża gwałcona, ale też bita. Mówi, że jego podniecała tylko przemoc.
“Coś było nie tak”
Nikt nie wie, ile jest Polek, które w małżeństwie doświadczają przemocy seksualnej, w tym zgwałcenia.
– Gwałt małżeński jest przestępstwem seksualnym, które należy do znacznie trudniejszych do udowodnienia i rzadziej karanych niż inne formy przemocy w rodzinie – opowiada psycholożka i psychoterapeutka Agnieszka Czapczyńska, założycielka Ośrodka Rozwoju Osobistego i Psychoterapii “Radość Bycia”, superwizorka w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie w Instytucie Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego oraz Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie “Niebieska Linia”. – W mojej praktyce psychologicznej zetknęłam się tylko z jedną sytuacją, w której sprawca gwałtu małżeńskiego został ukarany. Stało się tak dlatego, że przemocy seksualnej towarzyszyła drastyczna przemoc fizyczna. Nadużycia seksualne są w naszej rzeczywistości prawnej wyjątkowo trudne do udowodnienia, co dodatkowo pogrąża kobietę.
– Trudno ścigać sprawcę gwałtu małżeńskiego w świetle obecnej prawnej definicji zgwałcenia, które musi się opierać na trzech przesłankach: przemocy, podstępie lub groźbie bezprawnej. Bez któregoś z tych trzech elementów, według prawa obowiązującego w Polsce, nie ma przestępstwa – relacjonuje mec. Kamila Ferenc, która współtworzy Fundację Przeciw Kulturze Gwałtu, gdzie m.in. bezpłatnie udziela pomocy prawnej pokrzywdzonym. Jest współautorką (z Adamem Kuczyńskim) rozdziału “Zgwałcenie w małżeństwie: perspektywa prawa polskiego” w książce Diany E. H. Russel pt. “Gwałt w małżeństwie”.
– Tymczasem w relacjach takich jak małżeństwo, gdzie występują więzi emocjonalne i wspólne zamieszkanie, kiedy nie ma świadków, a w opinii publicznej istnieje domyślność występowania stosunku seksualnego, nie zawsze występują opisane wyżej elementy, charakterystyczne dla kodeksowej definicji przestępstwa. Czasem gwałt odbywa się bez zastosowania przemocy, wyartykułowanej groźby czy podstępu. Sprowadza się do wywarcia presji, wynikającej z kontekstu relacji i konkretnych okoliczności.
Ciężkie brzemię
Z., pracująca w administracji urzędu miasta, swoich dwóch synów urodziła w wyniku gwałtu małżeńskiego, połączonego z przemocą fizyczną. W jej związku była też przemoc ekonomiczna. Przez całe lata tak bała się oprawcy, że milczała. Od dwóch lat toczy się ich proces rozwodowy. Gdyby nie pomoc znakomitego prawnika, nie poradziłaby sobie. Na jego honorarium zaciągnęła kredyt. Ale, jak mówi, chce być wreszcie wolna i szczęśliwa. Planuje też skupić się na relacji z synami, miłość do nich nazywa trudną. Ból dotyczący traumatycznych okoliczności zajścia w ciążę nie mija.
– To wyjątkowo ciężkie brzemię i dla kobiety, i dla matki – komentuje Agnieszka Czapczyńska. – Trudno jest budować więzi z dziećmi, kiedy jest się tak bardzo poranioną. Za gwałt płacą kolejne pokolenia, często nieświadomie… Sprawca niszczy kobietę i równocześnie własne dzieci. Kobieta, która doznaje przemocy seksualnej, żyje w stanie wojny, o której często nikt nie wie. Jest coraz słabsza, coraz bardziej zraniona i załamana. Trudno jej się bronić.
Terapeutka obserwuje, że w Polsce przemoc seksualna została silnie umocowana kulturowo. – Małżeństwo w tradycyjnym myśleniu jest rozumiane jako relacja przynależności do siebie, także w obszarze ciała. Seks traktuje się jako obowiązek, podobny do obowiązku ugotowania dziecku obiadu. Jest to element kultury gwałtu. Toksyczne pojęcie “obowiązku małżeńskiego” utrudnia kobietom stawianie granic i rozpoznawanie, co się dzieje w ich związku, przyczynia się do stawania się ofiarą. Racjonalizuje też prawo mężczyzn do przekraczania granic, otwierając drogę do przemocy; legitymizuje męskie przekonanie o prawie do bezkarnego zaspokajania swoich potrzeb seksualnych, bez liczenia się z drugą stroną – opowiada Agnieszka Czapczyńska.
Zauważa, że dla kobiet, które są ofiarami wielokrotnego gwałtu małżeńskiego, to doświadczenie staje się częścią życia. – Uruchamiają się mechanizmy obronne, służące przetrwaniu: zaprzeczanie (nie, to się nie stało), racjonalizowanie (to nie było takie straszne), ucieczka w nałogi, nazywanie przemocy seksualnej “obowiązkiem małżeńskim”. Z drugiej strony nazwanie tego po imieniu daje szansę na stanięcie we własnej obronie i szukanie pomocy, która jest możliwa – dodaje psycholożka.
Na korzyść sprawcy, nie ofiary
Jeśli seks odbywa się bez zgody jednej ze stron, nosi znamiona zgwałcenia, w świetle Konwencji Stambulskiej (Konwencji Antyprzemocowej), jak mówi mec. Kamila Ferenc.
I dodaje, że dopóki Kodeks Karny w Polsce nie zostanie wreszcie dostosowany do tej Konwencji, z udowodnieniem gwałtu będą nadal problemy. Mecenaska zna wiele przypadków, gdy prawa kobiet pokrzywdzonych były łamane, na różnych etapach. Nawet organy ścigania często nie traktują przymusowego seksu w małżeństwie jako aktu przemocy. Ofiary gwałtu nie są więc odpowiednio chronione i zazwyczaj nie widzą sensu, aby to zgłaszać.
Psychoterapeutka Agnieszka Czapczyńskia również uważa, że polski system prawny działa na korzyść sprawcy. Na co dzień pracuje z kobietami, które doznały różnorodnych aktów przemocy seksualnej, także w swoich związkach. Gwałt jest totalnie niszczący, ale nie zawsze rozpoznany przez osobę, która go doświadczyła.
– To stereotyp, że gwałtowi musi towarzyszyć agresja fizyczna. Może to być seks wymuszony szantażem emocjonalnym lub ekonomicznym, typu: “Jeśli nie pójdziesz ze mną do łóżka, nie dam ci pieniędzy na dzieci” albo: “Odejdę do innej” – mówi.
Co jeszcze? Przemoc seksualna to wszystkie formy wymuszania intymności poprzez zastraszanie, zmuszanie do oglądania pornografii, wymuszanie niechcianych form dotyku, zmuszanie do kontaktu fizycznego, który przekracza granice drugiej osoby, aranżowanie nieakceptowanych przez kobietę sytuacji o charakterze seksualnym, upokarzanie poprzez bolesne komentarze, obniżanie poczucia własnej wartości kobiety poprzez krytykę wyglądu, zachowań seksualnych, potrzeb intymnych, zawstydzanie w miejscach publicznych i przy świadkach, podkreśla Czapczyńska.
– W małżeństwie istnieje bardzo dużo możliwości nadużywania władzy i zmuszania do seksu. Przemoc wiąże się z sytuacją zależności jednej osoby od drugiej. Małżeństwo oznacza bardzo wiele zależności, w tym ekonomiczną, emocjonalną, fizyczną. Mam na myśli choćby wspólne: mieszkanie, dzieci, pieniądze. Przemoc dzieje się w czterech ścianach bez świadków, co jej sprzyja – przyznaje terapeutka.
“Każdy niesie swój krzyż”
Kwestia zgody jest kluczowa. A właściwie: braku zgody.
Wiele kobiet gwałt małżeński tłumaczy i dźwiga jako swój “krzyż”, “żywot”, wspomniany już wcześniej “obowiązek”.
– A przecież seks to nie jest “zadanie do wykonania”, tak jak posprzątanie mieszkania – precyzuje mec. Kamila Ferenc. – W sferze seksualnej oraz autonomii cielesnej nie obowiązuje pojęcie “obowiązku”, bo to oznacza łamanie praw człowieka.
Przemoc seksualna w małżeństwie jest najczęściej “schowana”.
– Zgłaszanie gwałtu jest trudne w naszej rzeczywistości społecznej i prawnej. Towarzyszy temu często wstyd, strach, poczucie samotności. Pojęcie “kultura gwałtu” odnosi się do zbiorowego systemu przekonań, który obwinia ofiarę, a nie sprawcę, włącznie z błędnym interpretowaniem procedur czy prawa. Znam sporo historii kobiet, które doświadczyły przemocy ze strony sprawcy, a potem wtórnej wiktymizacji z rąk służb pomocowych i pracowników wymiaru sprawiedliwości, np. w szpitalu, na policji czy w sądzie. Gwałtowi towarzyszą potraumatyczne myśli typu: “Nie obroniłam się, jestem słaba, beznadziejna. To moja wina”. Właściwe wsparcie świadków i służb pomocowych powinno polegać na jednoznacznym stanięciu po stronie ofiary “To nie twoja wina. Za przemoc zawsze odpowiada sprawca. Zrobiłaś wszystko, co mogłaś w tamtej sytuacji” – podkreśla.
Mec. Kamila Ferenc opisuje przypadki, w których zgwałcona w małżeństwie kobieta daje mocne zeznania w prokuraturze lub na policji. Zgłasza znęcanie się, gwałt analny ze strony męża, wymuszony seks, stalking itd. Jednak na dalszym etapie postępowania, kiedy dochodzi do kwalifikacji czynów, nagle w papierach znika cała sfera seksualna. Owszem, zostaje stalking, wyzwiska itd., ale gwałtu nie ma. I nikt tego wcześniej nie zauważył albo nie chciał… – Oczywiście, można złożyć oddzielne zawiadomienie na ten temat, ale to jest dowód na to, że organy ścigania ignorują często przemoc seksualną w małżeństwie – dowodzi.
Partner stulecia
Nie da się tutaj stworzyć profilu “ofiary”. Nie ma jednej charakterystycznej grupy kobiet, które przeżywają gehennę gwałtu małżeńskiego. Zdarzają się i kobiety młodsze, i starsze, i świetnie wykształcone, i przedsiębiorcze, i spolegliwe, i inne. Mecenaskę Kamilę Ferenc niepokoi fakt, że w Polsce brakuje aktualnych badań na temat gwałtu w małżeństwie. To kolejny dowód na to, że temat bywa oficjalnie pomijany, przemilczany.
– Przemoc jest niestety powszechna i może dotyczyć każdej kobiety – mówi Agnieszka Czapczyńska. – Gwałt małżeński, tak jak inne formy przemocy, zwykle nie dzieje się od pierwszego momentu wejścia w relację. To proces trwający w czasie. Na początku relacji sprawca jest często “partnerem stulecia”… Dobry, opiekuńczy, czuły. Partnerka przywiązuje się do “jasnej” strony męża. Para łączy się na wielu poziomach: fizycznym, emocjonalnym, ekonomicznym. Przemoc w małżeństwie zaczyna się często wtedy, gdy kobieta staje się bardziej zależna od męża np. traci pracę, rodzi dziecko, choruje.
Oczywiście, jak mówi terapeutka, sygnały przemocy pojawiają się w relacji wcześniej, ale nie są interpretowane jako zagrażające. Sygnałem przemocy może być narastająca w związku kontrola, odbierana jako dbanie o kobietę. On jest męski, dominujący, opiekuńczy, wszystko robi “dla jej dobra”, choć pod swoje dyktando. Ostrzeżeniem może być szybkie skracanie dystansu i brak czasu na przyjrzenie się partnerowi, np. po bardzo krótkiej znajomości wspólne mieszkanie, ślub, dzieci. Albo izolowanie kobiety od otoczenia (jej rodziny, przyjaciół, zainteresowań) pod pretekstem: “Bądźmy razem, tak cię potrzebuję” lub: “Po co spędzasz czas z tymi ludźmi?!”.
Na pomoc
Co zatem powinna zrobić kobieta, która doznaje w małżeństwie przemocy seksualnej? Od czego zacząć, jak się bronić?
Zdaniem mec. Kamili Ferenc, wiele zależy od zachowania sprawcy. Czy przemoc seksualna łączy się z inną, fizyczną przemocą, czy zdrowie i życie kobiety jest zagrożone? A może to sprawa szantażu emocjonalnego lub zawstydzania itd.?
– Warto, aby kobieta odpowiedziała sobie na pytanie, czy bardziej zależy jej na równoczesnym ukaraniu sprawcy, czy tylko na zaprzestaniu haniebnego procederu? Procedury bywają okrutne, a procesy skomplikowane; dużym wsparciem jest obecność prawnika lub prawniczki, którzy przejmą część ciężaru. Czasami wystarczy terapia indywidualna albo małżeńska, która nauczy obie strony stawiania granic i rozmowy o emocjach, potrzebach.
Ale kiedy w domu dzieje się seksualna przemoc fizyczna, namawia na złożenie pisemnego zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa i wysłanie go listem poleconym na policję lub do prokuratury (można wybrać, te organy ze sobą współpracują). Po to, aby uniknąć czekania w kolejce na komendzie.
– Po wszczęciu postępowania prokurator powinien zorganizować przesłuchanie w sądzie w specjalnym pokoju, w obecności biegłego psychologa. Możliwe, że w międzyczasie przyjdzie wezwanie na policję, na konkretny dzień i godzinę, w celu potwierdzenia pisemnego zawiadomienia lub doprecyzowania jego treści. Jednak funkcjonariusze policji nie mają prawa prowadzenia szczegółowego przesłuchania, dotyczącego zdarzenia – objaśnia mec. Kamila Ferenc.
Prawniczka opowiada, że obecnie w sprawach przestępstw na tle seksualnym, przesłuchanie poszkodowanej osoby musi się odbyć w sądzie, w specjalnym pokoju z lustrem weneckim. Poszkodowana ma prawo zeznawać w towarzystwie wskazanej przez siebie bliskiej osoby, w asyście biegłego psychologa. Za lustrem weneckim mogą znaleźć się pełnomocnik zeznającej i obrońca podejrzanego oraz protokolant.
– Zeznania pokrzywdzonej są nagrywane i potem odtwarzane podczas rozprawy sądowej. Ten nowy wymóg ma chronić ofiarę przed konfrontacją ze sprawcą na sali sądowej — podsumowuje prawniczka.