Trump i Harris o imigracji, aborcji i dostępie do broni. Dwie wizje Ameryki

Wyścig do Białego Domu – na ostatniej prostej. Jakimi hasłami Kamala Harris i Donald Trump próbują przeciągnąć na swoją stronę wyborców? Jakimi postulatami dotyczącymi polityki wewnętrznej próbują sobie ich zjednać? Jakie są ich poglądy dotyczące tematów rozpalających dyskusje wśród Amerykanów? Podsumowujemy w tym artykule.

Kamala Harris mówi z entuzjazmem o ekologicznej energetyce, bez zachwytu o korporacjach, a z niechęcią o koncernach farmaceutycznych i spożywczych. Powtarza, że to bogaci wreszcie powinni utrzymywać państwo, a zwykłym borykającym się z drożyzną ludziom potrzebne są ulgi podatkowe i dopłaty, choćby 25 tysięcy dolarów na wkład własny przy kredycie na pierwszy dom

Donald Trump nie ukrywa natomiast entuzjazmu dla branży wydobywczej, chce zmniejszać podatki dla firm, szczególnie produkujących w USA, a zwiększać cła – zwłaszcza na import z Chin. Mniej mówi o ulgach dla gorzej uposażonej większości społeczeństwa, ale twierdzi, że jego rządy przyniosą rozwój i tańszy kredyt, co w efekcie da ludziom lepsze życie. 

Więcej na temat programów gospodarczych kandydatów na prezydenta USA przeczytacie TUTAJ:

Trump vs. Harris. Kto będzie lepiej szastać pieniędzmi?

Jeśli chodzi o opiekę medyczną, kandydatka demokratów wspiera utrzymanie i rozwój programu ochrony zdrowia ObamaCareWycofała się natomiast z postulatu wprowadzenia systemu publicznej służby zdrowia, za który krytykował ją Donald Trump, twierdząc że “Harris chce odebrać Amerykanom prawo do prywatnej opieki medycznej i wprowadzić system komunistyczny”. 

Dotychczasowa wiceprezydentka obiecuje większe zaangażowanie państwa na rzecz przystępniejszej opieki zdrowotnej – zwłaszcza dla osób, które wymagają stałej opieki. Postuluje również zwiększenie wsparcia dla seniorów. Opowiada się także za zmniejszeniem cen leków na receptę

Z kolei kandydat republikanów nadal chce obalenia systemu ObamaCare, który zakłada, że wszyscy mieszkańcy USA mają obowiązek się ubezpieczyć. O ile większości obywateli ubezpieczenie zapewniają pracodawcy, to osoby bezrobotne i pracujące na własny rachunek muszą wykupić polisy na prywatnym rynku, co Trump krytykował już w czasie kampanii prezydenckiej w 2016 roku. Dotąd nie przedstawił jednak konkretnego projektu dotyczącego służby zdrowia, który miałby zastąpić ObamaCare. 

Propozycje zmian w sektorze edukacji wysuwają zarówno Donald Trump, jak i Kamala Harris.

Kandydat republikanów proponuje m.in. likwidację ministerstwa edukacji. Ma to związek z kontrowersjami dotyczącymi edukacji seksualnej w szkołach. Podczas konferencji prawicowych konserwatystów w Dallas stwierdził, że w całym kraju “muszą obowiązywać surowe zakazy nauczania nieodpowiednich treści dzieci w szkołach”. Dodał, że “żaden nauczyciel nie powinien mieć prawa uczyć naszych dzieci o osobach transpłciowych bez zgody rodziców”. 

Jednocześnie Trump popiera częściową prywatyzację szkolnictwa. Jest też przeciwny prowadzonej przez obecnego prezydenta USA polityce anulowania pożyczek studenckich. 

W programie edukacyjnym Kamali Harris główne miejsce zajmuje konieczność wsparcia największego federalnego programu finansowania szkół publicznych, czyli Title 1. Kandydatka demokratów postuluje również utworzenie systemu publicznych przedszkoli. W przeciwieństwie do Trumpa popiera także anulowanie kredytów studenckich.

Antyimigracyjna retoryka to jeden ze znaków rozpoznawczych Donalda Trumpa. W tym temacie nie przebiera raczej w słowach. M.in. podczas jednego z ostatnich wieców – w Tempe w aglomeracji Phoenix w Arizonie – mówił o swoich planach masowej deportacji milionów nielegalnych cudzoziemców. Jak stwierdził, Ameryka, przyjmując ich, jest jak “śmietnik świata”.

Kandydat republikanów zapowiedział użycie ustawy z 1798 r. mówiącej o deportacji obywateli wrogich krajów, by usunąć z Ameryki cudzoziemskich przestępców, których nazwał “zwierzętami”.

Muszę cofnąć się duży szmat czasu do 1798 r. Wtedy rządzili tym krajem trochę twardziej. Dziś wszystko jest takie politycznie poprawne. Walczą mocniej o przestępców, niż o ludzi, którzy zostali zamordowani – ci głupi politycy – narzekał.

Jednocześnie ten sam Trump popiera automatyczne przyznanie pozwolenia na pozostanie w Stanach Zjednoczonych cudzoziemcom, którzy są absolwentami amerykańskich uczelni.

Donald Trump: Ameryka jest jak śmietnik świata

Swoje stanowisko odnośnie imigracji zaostrzyła w ostatnich latach Kamala Harris. W 2021 roku Joe Biden wyznaczył ją nawet do kierowania wysiłkami administracji USA (we współpracy z Meksykiem, Gwatemalą, Hondurasem i Salwadorem) mającymi na celu powstrzymanie napływu imigrantów z tych państw do Stanów Zjednoczonych. 

Kandydatka republikanów usiłowała przeforsować ustawę wzmacniającą kontrolę na amerykańskiej granicy z Meksykiem. Ta jednak została zablokowana w Kongresie przez… republikanów, mimo że postulaty w niej zawarte wydawały się zbieżne z ich poglądami. Harris zapowiada, że prace nad tą reformą zostaną odnowione. 

Jednocześnie obecna wiceprezydent uważa, że wypracowana ustawa przepadła ze względu na interwencję Donalda Trumpa. Rozwiązanie problemu było dla niego politycznie szkodliwe – oświadczyła.

Aborcja to również jeden z palących tematów trwającej kampanii. Według ośrodka badawczego AP-NORC, to kwestia istotna dla około połowy amerykańskich wyborców.

W USA prawo do usuwania ciąży było gwarantowane konstytucyjnie do 2022 roku – do czasu orzeczenia Sądu Najwyższego w sprawie Roe przeciw Wade. Teraz o dopuszczalności aborcji decydują samodzielnie poszczególne stany. Już w trzynastu z nich obowiązuje niemal całkowity zakaz przerywania ciąży. Chodzi o Alabamę, Arkansas, Idaho, Kentucky, Missouri, Luizjanę, Oklahomę, Dakotę Południową, Ohio, Teksas, Tennessee, Wirginię Zachodnią i Wisconsin.

Zwolenniczką przywrócenia federalnego prawa do aborcji jest Kamala Harris. Pod jej adresem pojawiają się zresztą zarzuty, że przemysł aborcyjny przekazał na jej kampanię dziesiątki milionów dolarów.

M.in. podczas wrześniowego wiecu w Atlancie kandydatka demokratów wytykała Trumpowi, że to on jest  “architektem” wyroku, który zapadł w 2022 roku, bo za swojej prezydentury mianował konserwatywnych sędziów do Sądu Najwyższego

Jedna na trzy kobiety w Ameryce mieszka w stanie, w którym aborcja jest zakazana z powodu Trumpa – mówiła kandydatka demokratów. 

Z kolei podczas debaty w Filadelfii zarzucała Trumpowi kłamstwo i stwierdziła, że jeśli zostanie on ponownie prezydentem, to podpisze ustawę wprowadzającą ogólnokrajowy zakaz aborcji. Sama, jako zwolenniczka pro-choice, obiecała podpisanie ustawy przywracającej poprzednie ustawodawstwo w sprawie aborcji. Według jej propozycji, aborcja miałaby być legalna do końca drugiego trymestru ciąży. Poszczególne stany mogłyby wprowadzać ograniczenia w trzecim trymestrze, jednak bez możliwości zakazu wykonania zabiegu w sytuacji, gdy pojawia się zagrożenie dla życia matki. 

Ponadto Harris zapewnia, że w przypadku, gdyby Kongres spróbował zakazać aborcji w całym kraju, to zablokuje regulację sięgając po prezydenckie prawo weta. 

Z kolei Trump sam siebie określa siebie jako polityka pro-life. Faktycznie było tak, jak podkreśla Harris: gdy pełnił rolę głowy państwa, nominował trzech kontrowersyjnych sędziów Sądu Najwyższego, którzy odegrali decydującą rolę w obaleniu konstytucyjnego prawa do aborcji. Jednak w ostatnim czasie kandydat republikanów nieco zliberalizował swoje stanowisko w tej kwestii. Z jego ostatnich wypowiedzi wynika, że nie popiera wcale działań, które zmierzają do prowadzenia ogólnokrajowego zakazu przerywania ciąży. Polityk uważa, że sprawę aborcji powinien indywidualnie regulować każdy ze stanów. 

Niektóre będą bardziej konserwatywne niż inne. W ostatecznym rozrachunku wszystko zależy od woli narodu – mówił wiosną podczas wiecu w stanie Michigan.

Trump tym samym uważa, że Kongres nie powinien wprowadzać ogólnokrajowych regulacji w tej kwestii. Ponadto deklaruje, że w przypadku próby wprowadzenia ogólnokrajowego zakazu aborcji, wykorzystałby prawo weta.

W USA od lat nie cichną kontrowersje wokół pozwoleń na posiadanie broni w USA. Nie mogą jej mieć jedynie osoby poniżej 18. roku życia, skazane wyrokami i mające problemy psychiczne. Dyskusje dotyczące konieczności wprowadzenia zmian w prawie rozpalają się za każdym razem, gdy w Stanach dochodzi do masowej strzelaniny. Te zaś są na porządku dziennym. Według statystyk w incydentach z użyciem broni palnej co roku ginie ponad 40 tysięcy osób.

Powszechne prawo do posiadania i noszenia broni palnej – gwarantowane przez drugą poprawkę do konstytucji Stanów Zjednoczonych – wielu Amerykanów traktuje jednak jako nienaruszalną świętość. Za utrzymaniem status quo opowiadają się republikanie, zatem również ich kandydat – Donald Trump. W swoich wystąpieniach powtarza, że druga poprawka “jest bardzo ważna”, a do największych tragedii “dochodzi tam, gdzie broń palna jest zakazana”. Zapowiada również nominowanie sędziów federalnych, którzy sprzeciwią się wprowadzaniu nowych restrykcji. Gwarantuje też wprowadzone przez Joe Bidena rozporządzenia wykonawcze, których celem jest zapewnienie większej kontroli nad sprzedażą i użytkowaniem broni palnej.

Wprowadzenie restrykcyjnych regulacji popiera z kolei Kamala Harris. Kandydatka demokratów powtarza, że należy zaostrzyć proces weryfikacji osób, które ubiegają się o pozwolenie na broń. Jednym z jej postulatów jest wprowadzenie zakazu kupna broni półautomatycznej z dużym magazynkiem (tzw. assault-weapons). Jednocześnie podkreśla, że “wierzy w drugą poprawkę” i “nie próbuje odebrać wszystkim broni”. Zmiany, które proponuje, to według niej tylko wyraz “zdrowego rozsądku”. 

I na koniec jeszcze jedna kwestia różniąca kandydatów – dotycząca klimatu.

Temat globalnego ocieplenia był niejednokrotnie poruszany przez Kamalę Harris, która podkreśla, że stanowi ono egzystencjalne zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych i całego świata. Wskazuje na to choćby wypowiedź, która padła w 2023 roku podczas szczytu klimatycznego ONZ w Dubaju. Kandydatka demokratów powiedziała wówczas, że “zegar nie tylko tyka, on wali. I musimy nadrobić stracony czas”.

Podczas innego przemówienia podkreślała, że każdego dnia na całym świecie “skutki kryzysu klimatycznego są jaskrawe i żywe”.  

Widzimy to w czasie rzeczywistym. W całym naszym kraju widzimy społeczności uduszone przez suszę, zmyte przez powodzie i zdziesiątkowane przez huragany – mówiła.

W czasie wrześniowej debaty z Trumpem przekonywała, że USA będzie walczyć z ociepleniem klimatu. Wyliczała przy tym osiągnięcia administracji prezydenta Joe Bidena, gwarantując m.in. podtrzymywanie inwestycji w odnawialne źródła energii. 

Warto jednak odnotować, że Harris – mimo wyraźnie proekologicznej postawy – nie popiera już np. propozycji wprowadzenia zakazu hydroszczelinowania, czyli powodującej zanieczyszczenie środowiska metody szybkiego wydobycia gazu ziemnego. 

Odmienne stanowisko w sprawie klimatu wydaje się mieć Donald Trump. Wypowiedzi kandydata republikanów nie raz wskazywały na to, że nie wierzy w globalne ocieplenie. Trump powtarza słowa o “spisku i oszustwie” – jedna z jego teorii zakłada, że “kryzys klimatyczny” wymyślili Chińczycy, a celem jest zniszczenie amerykańskiej gospodarki. Inwestowanie w samochody elektryczne określił “bezsensownym nowym zielonym oszustwem”. Jest również przeciwnikiem farm wiatrowych, które według niego m.in. “powodują śmierć wielorybów w niespotykanej dotąd liczbie”. 

W jednym z tegorocznych wywiadów powiedział, że prawdziwe zagrożenie to “ocieplenie nuklearne, a nie klimatyczne”. Zamierza działać na rzecz zwiększenia poziomu wydobycia ropy i gazu na terenie USA, a także zniesienia ograniczenia eksportu amerykańskiego gazu za granicę.