Co archeologia może powiedzieć o kulturze Słowian?
– Trzeba pamiętać, że przedmioty, jakie znajdujemy, niemal nigdy nie mają charakteru narracyjnego. Jeżeli znajdujemy garnek, to musimy go dopiero zinterpretować i nadać mu jakąś wartość kulturową, ale nie z dzisiejszej perspektywy, tylko spojrzeć na niego oczami tamtych ludzi. Współczesna technologia pozwala nam zajrzeć dużo głębiej niż dawniej, pomóc w określeniu technik produkcji, pochodzenia surowców, diety itd. Dodatkowo rozwijające się w zawrotnym tempie badania izotopowe pozwalają z odkrywanych szczątków ludzkich powiedzieć, co dany osobnik jadł, pił, na jakie choroby cierpiał. Co więcej, jesteśmy w stanie powiedzieć, że konkretny człowiek w wieku dziecięcym żył na konkretnym obszarze, a w wieku dojrzałym przeniósł się w miejsce, gdzie zmarł. To fascynująca perspektywa pozwalająca badać mobilność poszczególnych osobników oraz całych społeczności.
Dochodzimy do podstawowego pytania. Czy Słowianie przyszli w VI w. ze wschodu, czy od zawsze mieszkali w dorzeczu Odry i Wisły?
– Wszystko wskazuje na to, że w końcu V lub w pierwszych dekadach VI w. Słowianie przybywają ze wschodu, z Naddnieprza, czyli z terenów dzisiejszej północnej Ukrainy i południowej Białorusi. Jednak zapewne nie był to jedyny kierunek. Wędrówki słowiańskie należy bowiem rozpatrywać w kontekście okresu zwanego wędrówkami ludów, które zaczęły się w schyłkowych fazach starożytności.
Nie ma też jednej przyczyny, dla której Słowianie wyruszyli w swą podróż. To splot czynników klimatycznych oraz geopolitycznych, czyli właśnie koniec świata antycznego i zamieszanie, które związane jest m.in. z działaniami Awarów [koczowniczy lud, który w VI w. pojawił się w Europie i urządzał łupieżcze wyprawy – red.]. Jeśli chodzi o klimat, to głębokie zmiany i ochłodzenie wywołały erupcje wulkanów w pierwszej połowie VI w. W tym okresie obserwujemy wzrost zalesienia terenów, które wcześniej były przeznaczone pod uprawy lub hodowlę. Mówiąc wprost, zmniejsza się zdecydowanie liczba ludzi. Wyludnienie, choć z pewnością nie całkowite, sprawiło, że tereny w dorzeczu Odry i Wisły były doskonałym miejscem do osiedlenia się nowych grup. Nastąpiły migracje połączone z kolonizacją i wprowadzeniem nowego “słowiańskiego stylu życia”.
Tutaj też dotykamy wątków mitycznych, tak ważnych dla budowania tożsamości narodów. Legenda o Lechu, Czechu i Rusie opowiada przecież o wędrówce Słowian, podczas której znajdują oni nowe siedziby i zakładają grody – późniejsze stolice ich państw. Musimy przy tym pamiętać, że opowieści te służyły przede wszystkim do budowania tożsamości i samoświadomości Słowian w XIX w. Choć są w nich pewne wątki archaiczne.
Myślałem, że rozmawiamy o historii.
– To oczywiście poziom bajkowy, czy jakbyśmy to powiedzieli: mitograficzny, ale może odzwierciedlać on pamięć o wędrówce, która kiedyś się odbyła. Wróćmy jednak do archeologii. Od VI w. zaczynamy obserwować zmianę kultury materialnej, czyli widzimy zupełnie inne wytwory rzemieślników. Nie są to przedmioty zbytnio wyrafinowane. Znajdujemy bardzo proste naczynia ceramiczne, ręcznie lepione, niemal zawsze niezdobione. Odkrywane są też pojedyncze narzędzia żelazne i elementy uzbrojenia. Ozdoby są wielką rzadkością.
Domy mają plan kwadratu, to półziemianki z dobudowanymi drewnianymi ścianami i dwuspadowymi dachami. Wiązało się to przede wszystkim z faktem, że tego typu budynek wymaga mniej pracy niż taki budowany w całości z drewna, łatwiej też utrzymać wewnątrz temperaturę odpowiednią do życia. W jednym z narożników umieszczano palenisko skonstruowane z kamieni.
Czym się zajmowali Słowianie?
– Przede wszystkim rolnictwem, które było podstawą ich gospodarki, ale też zbieractwem, łowiectwem, rybołówstwem, hodowlą i wspomnianym wcześniej rzemiosłem. Nie należy zapominać również o wojnie, która początkowo nie była stałym zajęciem, w odróżnieniu od czasów piastowskich, kiedy to zaczęła tworzyć się militarna elita.
Na początku Słowianie hodowali głównie bydło, owce, kozy oraz konie. W II połowie X w., czyli okresie budowy państwa polskiego, widać, jak zwiększa się populacja trzody chlewnej, która jest dość łatwa w utrzymaniu. Rosnąca sieć grodów spowodowała, że mieszkającą tam ludność trzeba było wyżywić. Hodowla świń była jednym z motorów napędowych rozwoju rodzącego się państwa polskiego.
Co uprawiano?
– Częściowo to, co dzisiaj. Mamy więc zboża – przede wszystkim proso i żyto – oraz strączki – groch, soczewicę, czyli świetne źródło białka, a także bulwy takie jak rzepa. Ale to raczej rolnictwo przydomowe, nie ma mowy o wielkich gospodarstwach. Jeśli chodzi o uprawę zbóż, to była ona mało efektywna, ziemia szybko się wyjaławiała. Zboże służyło do przygotowania mąki, kaszy i produkcji piwa.
Słowianie pili piwo?
– Na potęgę, ponieważ był to napój codzienny. Choć nie przypominało ono dzisiejszego, złocistego napoju z pianą. Raczej gęstą zupę, na pewno nieklarowną, która jeśli była w ogóle napojem alkoholowym, to niskoprocentowym. Piwo miało wtedy właściwości energetyczne i pito je z prostego powodu – woda była kiepskiej jakości, piwo uchodziło za bezpieczniejszy napój codzienny.
Drugim napojem znanym do dziś były miody pitne. I one mogły smakować podobnie jak dzisiejsze. Trzeba też pamiętać, że na terenach Małopolski w okresie wczesnego średniowiecza hodowano winorośl, która służyła do śladowej produkcji wina. Z innych napojów należy wymienić oczywiście mleko oraz oskołę pozyskiwaną wiosną z brzóz.
Jak wyglądało osadnictwo Słowian?
– Było ściśle związane z siecią rzeczną, bo rzeki to krwiobieg ówczesnej, w większości zalesionej Europy. Z jednej strony zapewniały dostęp do wody pitnej, ale były też tak naprawdę jedyną sprawną siecią komunikacyjno-transportową. Zaplanowana sieć dróg to dopiero okres pełnego wczesnego średniowiecza i czasów budowy państwa. Podstawową jednostką była chałupa, która z kawałkiem pola tworzyła zagrodę zamieszkaną przez jedną rodzinę. Kilka zagród tworzyło osadę.
Jak liczną?
– Trudno o dokładne liczby. Owszem, znamy wiele takich stanowisk, ale one nie są badane w całości i prawdopodobnie nigdy nie będą. Badamy jakiś fragment danego stanowiska oraz wykonujemy badania nieinwazyjne, które pozwalają nam zajrzeć pod powierzchnię ziemi bez jej naruszania, następnie wyniki tych prac możemy modelować: skoro na takim obszarze było tyle domów, zakładamy, że stanowisko jest pięć razy większe, to możemy wywnioskować, że tych chałup było pięć razy więcej niż tych, które archeologicznie przebadaliśmy.
Co jeszcze można powiedzieć o słowiańskich osadach?
– Charakterystycznym elementem tej kultury było wznoszenie okrągłych ufortyfikowanych, ogrodzonych osiedli (stąd nazwa gród). Były lokowane często na bagniskach, na półwyspach jeziornych, krawędziach dolin rzecznych lub na szczytach niewielkich wzgórz. Badacze wierzeń słowiańskich widzą w tym akcie wznoszenia grodów nawiązanie do starych koncepcji kosmologicznych, które zakładają, że Ziemia powstała na skutek wyłonienia się z praoceanu. Te najstarsze grody miałyby odzwierciedlać nasz oswojony świat oddzielony od świata natury, którą jest wszystko co na zewnątrz wałów.
Z perspektywy militarnej ich wielkość nie stanowiła przeszkody nie do pokonania, za to nakład pracy w budowę przy pomocy prymitywnych narzędzi budowlanych był olbrzymi. Widać więc, że potrzeba wydzielenia tej przestrzeni była ogromna, choć początkowo przede wszystkim symboliczna. Gród był punktem centralnym w topografii symbolicznej wspólnoty. Oczywiście z czasem te funkcje się zmieniały, a grody nabierały przede wszystkim funkcji administracyjnych, gospodarczych i w końcu militarnych. Wciąż były związane z religią, to na grodach przecież wznoszono pierwsze kościoły.
Te grody były zamieszkane?
– Te najstarsze raczej nie albo w niewielkim stopniu. Ludzie przebywali tam okresowo albo podczas odprawiania rytuałów religijnych, albo pełniły funkcje schronów w wyjątkowych sytuacjach. Dopiero z rozwojem kultury słowiańskiej grody zaczynają pełnić funkcję pełnoprawnych ośrodków mieszkaniowych, w których znajdujemy warsztaty rzemieślnicze, pozostałości po domach oraz całą masę śmieci związanych z życiem ludzi. Podczas badań archeologicznych na grodziskach z okresu początków państwa odkrywane są dziesiątki tysięcy zabytków, przede wszystkim fragmentów naczyń ceramicznych i kości zwierzęcych. Grody w tym okresie zamieszkiwali przedstawiciele elity – ludzie związani ze sprawowaniem władzy oraz handlem. Bardzo często te funkcje sprawowała ta sama osoba. O ich randze świadczą znaleziska archeologiczne: militaria, ozdoby, a także wagi, odważniki, monety. Przedmioty te pochodzą bardzo często z różnych zakątków ówczesnego świata.
Słowianie już wtedy wiedzieli, że są Słowianami?
– Jeśli dobrze rozumiem pytanie, to chciałby pan wiedzieć, czy ci ludzie posiadali jakąś spójną samoidentyfikację, na przykład plemienną. Tutaj wchodzimy w kompetencje historyków i antropologów kultury. Dysponujemy co prawda wyjątkowym źródłem pisanym – zapisem dokonanym ok. połowy IX w. przez tzw. Geografa Bawarskiego. Wymienia on długą listę plemion słowiańskich. Wspomina też, że w ramach danego plemienia ma znajdować się określona liczba grodów. No i teraz warto zadać pytanie: czy bezkrytycznie wierzyć w te dane? Czy na poważnie w ogóle można używać sformułowania “plemię” w tym kontekście? Bo z perspektywy antropologicznej czy etnologicznej plemię jest ściśle określoną strukturą społeczną, a w przypadku naszych wczesnośredniowiecznych Słowian wydaje się, że różnice między kulturą i językiem poszczególnych grup były bardzo niewielkie. Ich kultura materialna była bardzo podobna, a język – identyczny.
Więc ten podział na plemiona może raczej świadczyć o tym, jak ludzie z zewnątrz widzieli tę część Europy. Oraz ukazuje, że we wspomnianym IX w. osadnictwo grodowe, a co za tym idzie również osadnictwo otwarte, było widoczne i znaczące dla sąsiadów z zachodu.
Jak wyglądało spotkanie Słowian z chrześcijaństwem?
– Tutaj jednej odpowiedzi nie może być, bo mamy bardzo mało informacji. Przecież nawet nie znamy dokładnej daty chrztu Mieszka, nie mówię tylko o problemie daty dziennej, ale nawet rocznej. Ani miejsca uroczystości. Rok 966 to przecież rodzaj konsensusu, umowy, jaką należało przyjąć w odpowiedzi na społeczną potrzebę wyznaczenia konkretnej daty.
Wiadomo, dlaczego doszło do chrztu. Nie był to zapewne religijny wybór księcia. Decyzja miała wzmocnić rangę tworzącego się państwa i włączyć je w krąg świata chrześcijańskiego, co było istotne z perspektywy politycznej, militarnej, gospodarczej… Ale wprowadzenie chrześcijaństwa dało daleko idące konsekwencje społeczne, przyczyniło się do wielu ludzkich dramatów, które bardzo rzadko są podkreślane w takich analizach.
Jak długo chrystianizowali się Słowianie?
– Około 300 lat. W zasadzie o chrystianizacji jako procesie zakończonym mówi się dopiero w momencie, kiedy powstaje rozwinięta sieć parafialna, a kościół staje się naturalnym elementem krajobrazu nie tylko miast, ale również wsi.
Jak Słowianie podejmowali najważniejsze decyzje dotyczące ich życia społecznego?
– Kiedy dochodziło do wojny, zwoływano wiec, który odbywał się w specjalnym miejscu, w którym było zakazane przelewanie krwi. Niektórzy badacze mówią wręcz o systemie demokracji wojennej, czyli w przypadkach zagrożenia wolni mężczyźni wybierali przedstawiciela o największych kompetencjach, który brał odpowiedzialność za operację zbrojną. W czasach przedchrześcijańskich najważniejsze decyzje były poprzedzane wróżbami, rzucaniem losów.
W domu rytuały związane z życiem codziennym, rokiem obrzędowym były przynależne najstarszemu mężczyźnie, to oni podejmowali również najważniejsze decyzje w imieniu rodziny. O roli kobiet wiemy mniej, a jeszcze mniej o miejscu dzieci. Niektórzy badacze twierdzą, że kobiety były przychylne chrześcijaństwu jako systemowi, który zmniejszał patriarchat i doceniał pozycję kobiet.
Są jakieś wstydliwe karty Słowian? Coś, czego nie uczą podręczniki?
– Wciąż nieoświetloną historią jest wprowadzanie chrześcijaństwa, ale nie z perspektywy państwa, tylko zwykłego człowieka. Mówię o przemocy, która w tamtym okresie musiała mieć miejsce. Wprowadzanie nowych wartości odbywało się “ogniem i mieczem”, dramatów osobistych musiała być cała masa. Chrystianizacja Polski, tak jak i innych państw tamtego okresu, była procesem rewolucyjnym, zmieniającym w sposób diametralny normy społeczne i kulturowe.
Trzeba pamiętać na przykład, że według Galla Anonima Mieszko I miał siedem żon i zapewne mnóstwo dzieci, zanim ożenił się z Dobrawą. Trudno zakładać, żeby w nowo rodzącej się monarchii ktoś pozwolił, by potomkowie z nieprawych łóż przeżyli. Wielożeństwo było dozwolone, co stało się z żonami Mieszka i innych bogatych przedstawicieli ówczesnych elit? Co się stało z ówczesnymi kapłanami? Wątpię, żeby mogli swobodnie dalej żyć i praktykować swoje tradycyjne wierzenia i rytuały.
A co zrobić z faktem, że Słowianie byli handlarzami niewolników?
– Wiedziałem, że o to pan zapyta. Badacze tego nie ukrywają. Prawdopodobnie sukces polityczno-gospodarczy Mieszka I i pierwszych Piastów jest po części zbudowany na handlu ludźmi. Ale trzeba podkreślić, że nie była to sytuacja odosobniona, a raczej norma ówczesnych czasów. Dowodem archeologicznym są ogromne ilości srebra monetarnego odkrywane na terenach ziem polskich, które trudno wiązać z handlem skórami, woskiem pszczelim czy innymi dobrami eksportowymi rodzącego się państwa. To srebro trafiało dwiema drogami: południową i północną, najprawdopodobniej zarówno przez kupców zachodnioeuropejskich, żydowskich, jak i skandynawskich.
Źródła pisane mówią wprost, że największy targ niewolników znajdował się w Pradze, a ówczesny biskup praski Wojciech, późniejszy święty, sprzeciwiał się sprzedaży chrześcijańskich niewolników Żydom. Co więcej, mamy informacje na temat Słowian, którzy trafili do kalifatów i tam pełnili czasami bardzo wysokie funkcje administracyjne czy mówiąc wprost, zrobili karierę. Znamy nawet ich imiona, wiemy, że tam zakładali rodziny i żyli na całkiem wysokim poziomie. Oczywiście dotyczyło to z pewnością mniejszości.
Ktoś potrzebował naszych Słowian do pracy?
– Wydaje się, że głównym rynkiem zbytu były kraje arabskie. Ale trzeba pamiętać, że dla Mieszka I, który tworzył wtedy swoje państwo, ludzie byli największą wartością, bo ktoś musiał budować grody, drogi, uprawiać ziemie, hodować zwierzęta. Mieszko nie mógł sobie pozwolić na nieograniczoną sprzedaż swoich poddanych. Niewolnikami prawdopodobnie stawali się mieszkańcy obrzeży państwa Piastów, jak Pomorzanie albo Mazowszanie. To tam odbywały się rajdy wojenne. Ale cóż można było zrabować z takich podbitych osad? Garnki, pojedyncze żelazne przedmioty. Skarbów raczej nikt nie trzymał w kufrach. Największym łupem byli właśnie ludzie. Porywano ich, część z nich była lokowana na terenach państwa piastowskiego jako przymusowi osiedleńcy. A część trafiała na targi niewolników i była sprzedawana dalej.
Słowianie mieli własną walutę?
– Pokłady srebra na południu Polski eksploatowano prawdopodobnie już w XI w. W okresie budowy państwa pierwsi władcy zaczynają bić nieliczne monety. Przetrwało ich bardzo mało w porównaniu z arabskimi czy tymi pochodzącymi z zachodniej Europy, choć wciąż odkrywane są zupełnie nowe i niezwykłe. Jak moneta Bolesława Chrobrego odkryta w okolicach Petersburga i niedawno opracowana przez prof. Suchodolskiego, na której widnieje nazwa miasta Poznań.
W okresach późniejszych monety były również potrzebne ze względu na pojawienie się chrześcijaństwa. Kościół to organizacja, która funkcjonuje w interesującym nas okresie już bardzo długo i wymaga, aby przynajmniej część transakcji z państwem odbywała się w monecie.
W końcu, jeżeli chcemy mieć poważne państwo, to władza potrzebuje armii. Nie tylko z pospolitego ruszenia, które na pewno istniało, ale też oddziałów zawodowych. Wiemy, że Mieszko płacił swoim wojownikom, czyli ówczesnej elicie, żołd, który zapewniał wojownikom i ich rodzinom byt. Ci ludzie mieli tylko zajmować się wojaczką, tworzyli zręby przyszłego rycerstwa czy szerzej szlachty. I grupa ta się rozrastała, wymagała coraz większych nakładów. Moneta w tych relacjach nie odgrywała jedynie funkcji towarowej, ale przynajmniej początkowo miała wysoką wartość symboliczną. Darowanie srebra lub innych kosztowności i przedmiotów ekskluzywnych prowadziło do relacji, w której odwdzięczyć można było się jedynie własną pracą i swego rodzaju oddaniem czy, jakbyśmy powiedzieli, poddaństwem, które jest przecież jednym z fundamentów średniowiecznego feudalizmu.
O ile w X-XI w. widzimy wiele arabskich monet na naszych terenach, to z czasem one zupełnie znikają, a wzrasta liczba monet bitych na miejscu i z terenu zachodniej Europy.
Trzeba też pamiętać, że w początkach tego systemu najistotniejszy był sam kruszec, a nie nominał. Nie było ważne, czy ta moneta pochodzi z Danii, czy Niemiec. Ważne, że jest srebrnym krążkiem o konkretnej wadze.
Widzi pan zainteresowanie kulturą słowiańską?
– Wśród zwykłych odbiorców historii – tak. Co ciekawe, to zainteresowanie Słowiańszczyzną – trzymany przez czytelników magazyn jest tego najlepszym dowodem – wciąż rośnie. Nie przekłada się to jednak na zainteresowanie profesjonalnych badaczy czy studentów szeroko rozumianych nauk historycznych czy humanistycznych.
Myśląc o Słowianach, warto mieć z tyłu głowy pytanie, o co tak naprawdę nam chodzi? Z pewnością nie powinniśmy się ograniczać do okresu wczesnego średniowiecza, przecież większość współczesnych Polaków to Słowianie mówiący słowiańskim językiem. Choć z racji wpływu, jakie wydarzenia ze wczesnego średniowiecza mają na współczesność, to właśnie ten okres wydaje się jednym z najciekawszych w przeszłości ziem polskich i ich mieszkańców.